Wydaje ci się, że mnie znasz. Wydaje ci się, że jesteś moją
przyjaciółką. Myślisz, że bez ciebie jestem nikim. Nawet nie masz pojęcia jak
bardzo mnie ranisz. Słowami, czynami, pogardliwym spojrzeniem. Zostawiasz mnie
w najgorszym momencie mego życia. Kochasz ranić ludzi udając, że to nic
takiego… Gdy wydajesz się być normalna… To tylko pozory. Ukrywasz się pod grubą
maska kłamstw i oszczerstw.
Kiedyś wrócisz tak jak zawsze z udawaną pokorą, ale nie tym
razem. Nie powiem ci dobrego słowa. Nie wesprze cię na duchu…
Po jakimś czasie zapomnisz o mnie a ja będę tylko cicho łkać
w smętnym kącie. Tęskniąc za tobą. I wtedy zaatakujesz. Zaoferujesz pomoc,
przyjaźń… I pomimo obietnic, że już nigdy się nie złamię przyjmują twoja pomoc.
Kojącą dłoń by znów wpaść w wir kłamstw
i niepowodzeń. By znów stoczyć się do końca.
Dlaczego taka jestem. Sama tego nie wiem. Wiem tylko tyle,
ze jesteś dla mnie najważniejsza a tracę cię bez przerwy, by znów odzyskać jak
zabawkę, którą mi ciągle się odbiera.
Porzucasz mnie na rzecz innych, lepszych choć nie koniecznie
bliższych.
Chcesz się wyszaleć? Czyim kosztem? Jeśli moim wiedz, że nie
zranisz mnie już więcej. A kiedy przyjdziesz do mnie skruszona ja odwrócę się
od ciebie. Będę mieć już doświadczenie ciągłych prób do lustra. A może twoich?
Codzienne wylewanie
łez, nieprzespane noce. Oglądanie naszych wspólnych zdjęć , filmów.
Byłam taka szczęśliwa, ze cię mam. Dla ciebie byłam skłonna oddać wszystko.
Wszystko to co mam.
I choć cię tak nienawidzę, ze czasami zabić chcę jednego
pewna jestem, ze mój sekret jaki mam nie zdradzisz nikomu w to nieograniczenie
wierzę…
Moja wiara silna jest choć czasami już jej nie mam. Tracę
siły gdy cie widzę. Twoje serce już jest inne. Twoja głowa, twoje myśli już nie
pamiętają mnie.
Teraz gdy ulicą idę i przyglądam ci się bacznie ty unikasz
mego wzroku jakbyś czegoś bała się. Bała, że wspomnienia wrócą i przypomnisz
wszytko sobie.
Nasza przyjaźń wszystko przetrwa. Pamiętasz jeszcze to? Czy
pamiętasz jak mówiłaś, ze na zawsze ty i ja?
Teraz po tych kilku latach ty przychodzisz do mnie znów i
chcesz wmówić mi winę za te marne kilka lat. Gdy już widzisz, że nic nie da twe
gadanie marne. Teraz już przyznajesz
się, tylko czy to coś dać może? Ty tak bardzo zraniłaś mnie. I nie raz czy też dwa to było jak
najgorszy sen.
I pomyśleć, ze codziennie patrząc w lustro powtarzam te słowa
ci. Tyle, ze ja nie odwarze się by
powiedzieć to kiedyś ci…
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Kochane jest pierwszy "jednopart". Mam nadzieję, ze jakoś przeżyłyście te nudy. Jeśli wam sie podoba polecajcie innym.
Pamietaj
czytasz - komentujesz
To bardzo motywujące do dalszej pracy
Pozdrawiam :)